Śledź nas na:


Jak obniżyć koszty prowadzenia szkoły, by mieścić się w budżecie. Przydatne rady dla dyrektorów i nie tylko.

Warto wiedzieć, że wydatki na edukację z roku na rok rosną. Obecnie przeznaczono ponad 9 miliardów na szkolnictwo, obejmuje to szkoły podstawowe, ale także szkoły ponadpodstawowe. Jak podają rządowe źródła wzrost wynosi ponad 9%, co oczywiście jest stosunkowo wysoką kwotą. Coraz więcej jest także programów, takich jak choćby dotacje na podręczniki. Każdy samorząd ma dany budżet, przy czym jego największa część przeznaczana jest właśnie na oświatę, ale mimo to nadal w wielu placówkach warunki nauki nie są zadowalające, a ponadto występuje deficyt w sprzętach edukacyjnych. Dlatego coraz częściej słyszy się głosy, które zachęcają dyrektorów do obniżania kosztów, tak by wydatki nie były wyższe niż budżet. Ale jak to zrobić? Oto nasze przydatne rady dla dyrektorów, ale i wójtów.

Liczba dzieci w klasie powinna wzrosnąć, bądź ilość zatrudnionych nauczycieli zmaleć

Jak pokazują badania co 3 złotówka z budżetu gminy jest przeznaczona na edukację. Dlatego też często można się zdziwić, że wciąż wiele szkół ma problemy finansowe. Z kolei liczba dzieci w wielu placówkach z roku na rok maleje, ale nadal ilość nauczycieli jest taka sama. Zatem nietrudno się domyślić, że w klasach jest mniej dzieci, tylko po to, aby nauczyciele mogli zachować swoje stanowiska. Oczywiście nie jesteśmy za tym, aby kogokolwiek pozbawiać pracy, ale bądźmy szczerzy w żadnej innej firmie nie ma takich przywilejów. W przeciętnej korporacji wraz ze zmniejszeniem ilości zleceń, zmniejsza się liczba zatrudnionych. Wielu radnych, nawet z mniejszych miast wyraża opinie, że liczba zatrudnionych nauczycieli jest zbyt duża, ale natrafiają oni niejako na „beton związkowy”, który zaczyna straszyć protestami, a te niedawne jasno udowodniły, że nauczycielom wcale nie chodzi o dobro uczniów lecz wyższe zarobki. Bo jak można przed samą maturą straszyć młodzież, że nie będą mogli podejść do egzaminu dojrzałości? Czy to jest właśnie ta pedagogika?

A co z kartą nauczyciela?

„Karta nauczyciela” niewątpliwie dzieli. Ma sporo zwolenników, ale i przeciwników. Ale wystarczy tylko zwrócić uwagę, że nauczyciel na całym etacie pracuje tylko i wyłącznie 20 godzin w tygodniu. Pewnie teraz część pedagogów będzie oburzona, że przecież przygotowują jeszcze lekcje i sprawdzają kartkówki. Ale ile czasu im to zajmuje? Jakoś trudno w to uwierzyć, że codziennie rozmyślają na temat tego, jak będą prowadzić zajęcia, tym bardziej, że każdy, kto chodził do szkoły wie, jak lekcje wyglądają, znamy też nauczycieli i szczerze nie zauważyliśmy żeby byli tak zajęci, a i kartkówek też codziennie nie sprawdzają. Bądźmy szczerzy, kto z Was też pracuje dodatkowo w domu, gdyż musi dokończyć wypełnianie dokumentów, a przecież także dodatkowo się szkolicie i nadal pracujcie 40 godzin w tygodniu.

A co z efektami?

Nauczyciele chcą podwyżek, a jednocześnie poziom nauki ciągle maleje. Oczywiście nie należy całą winą obarczać ich, a przyjrzeć się także systemowi edukacji, ale każdy zna statystyki. Rośnie coraz większa ilość osób, które nie potrafią zdać matury. Często rodzice muszą dodatkowo przeznaczać spore sumy na korepetycje czy też zajęcia pozalekcyjne tylko po to, aby dziecko mogło właściwie przygotować się do egzaminu. A czy tak powinno być? Choć nie chcemy generalizować i na pewno jest wielu dobrych nauczycieli, to jednak żądając podwyżek trzeba przecież najpierw poprawić poziom nauki i swoją pracę czas także poważnie potraktować, a nie wykazywać tylko i wyłącznie roszczenia. Jeżeli poziom nauki i efekty byłyby widoczne, to być może rodzice chętnie płaciliby komitet rodzicielski.

O terminach słów kilka...

Szkoły mają wiele możliwości, aby starać się o dofinansowania choćby z funduszy UE, ale nadal wiele placówek to zaniedbuje. Organizowane są także konkursy dla szkół, gdzie nagrodami jest wyposażenie sal komputerowych. Dlaczego więc dyrektorzy czy nauczyciele nie wykazują chęci do uczestnictwa w nich? Obecnie dostępna jest także dotacja celowa na podręczniki 2020/2021, ale trzeba pamiętać o terminach, gdyż niestety i tutaj pojawiają się problemy.

Kiedy przygotowywaliśmy ten tekst uświadomiliśmy sobie, że to nie w budżecie tkwi problem, ale w zarządzaniu, a właściwie w braku efektywności. Może czas najwyższy zacząć myśleć o pracy, a nie tylko o podwyżkach.