Śledź nas na:


Zamieszanie z laptopami dla czwartoklasistów. Co z programem Ministerstwa Edukacji?

Program „Laptop dla ucznia” był kolejnym spektakularnym projektem poprzedniego rządu, który miał za zadanie umożliwienie dzieciom czwartych klas wejście w świat cyfrowy. Świat, który aktualnie jest kluczowy w rozwoju intelektualnym i utrzymaniu się na powierzchni, jeżeli chodzi o wiedze, informacje, czy kontakt z całym światem.

Jednak po zmianie władzy wszystko wywróciło się do góry nogami. Nowa minister edukacji Barbara Nowacka potwierdziła, że projekt trafił do kosza, a laptopy nie zostaną rozdane tegorocznym czwartoklasistom. O co w tym wszystkim chodzi? Sytuację można porównać do zabawy w Betlabel Poland – absolutna niewiadoma wyniku. Przyjrzyjmy się bliżej temu, co stało się z projektem „Laptop dla ucznia” i sprawdzimy, czy dzieci mogą oczekiwać na coś w zamian.

Czym właściwie był projekt „Laptop dla ucznia”?

To jeden ze sztandarowych projektów Ministerstwa Cyfryzacji i Ministerstwa Edukacji Narodowej w 2023 roku. Wśród głównych założeń projektu były:

  • Dostępność do najnowszych technologii komputerowych oraz internetowych dla każdego ucznia wchodzącego w nowy etap nauczania (IV klasa).
  • Usprawnienie nauki, rozwoju kompetencji cyfrowych, talentów oraz zainteresowań ukierunkowanych na nowoczesne technologie.
  • Zniwelowanie granic społecznych w zakresie edukacji internetowej.


Najistotniejszą kwestią było to, że program miał być stały i zapewniać laptopy dla każdego dziecka szkoły podstawowej, które przechodzi do czwartej klasy szkoły podstawowej. Dzięki temu nikt nie czuł wykluczony ze względu na gorszą sytuację materialną.

Dlaczego projekt został anulowany?

Nowa minister edukacji bardzo szybko zdecydowała się anulować projekt Prawa i Sprawiedliwości. Jej głównymi zarzutami wobec programu było to, że był całkowicie nieprzemyślany i  po głębszym zastanowieniu trudno nie zgodzić się z częścią zarzutów.

W końcu udostępnienie sprzętu dzieciom to jedno, ale niedostosowanie programu nauczania, to drugie. Jak wiadomo, nie poczyniono w tym kierunku najmniejszych kroków. Już od wielu lat toczy się dyskusja, że aktualny program nauczania jest dostosowany do ery sprzed Internetu oraz powszechnej cyfryzacji i program „Laptop dla ucznia” był sygnałem, że być może coś się w tej kwestii zmieni.

Niestety w praktyce program wyglądał tak, jakby dzieci miały dostać prezent od rządu, który mogą sobie zabrać do domu i stosować jako pomoc do nauki. Jednak w dzisiejszych czasach 95% uczniów ma łatwy dostęp do komputera i najprawdopodobniej nie o to tutaj chodzi. Szkoła powinna być miejscem, które edukuje w zakresie nowych technologii opartych na komputerach. W końcu już w niedalekiej przyszłości większość dzisiejszych dzieci będzie pracować na różnego rodzaju komputerach.

Laptopy powinny być używane w szkołach, a nauczyciele powinni otrzymać program nauczania, który im na to pozwoli. Dlatego z jednej strony można krytykować decyzję rządu, a z drugiej ją rozumieć.

Co w zamian dla uczniów?

Niestety tegoroczni czwartoklasiści będą musieli przełknąć gorzką pigułkę zawodu. Laptopów nie dostaną i nie zanosi się na to, aby otrzymali coś w zamian. Ministerstwo Edukacji wspomniało jednak, że z czasem może pojawić się nowy projekt, który będzie już spełniał swoją funkcję w edukacji dzieci. Mowa o programie „Cyfrowy Uczeń”, o którym jak na razie niewiele wiadomo.

Bez względu na to, czego będzie dotyczył zamiennik, który najprawdopodobniej pojawi się w ciągu najbliższych dwóch lat, najważniejsze będzie odpowiednie dostosowanie programu nauczania. Dzieci muszą być świadome możliwości i zagrożeń, jakie niosą ze sobą nowe technologie. Bez tego można je jedynie „nagradzać” drogimi urządzeniami, które dołączą do tych, które mają już w domu.

Jaki zatem był cel wprowadzenia programu „Laptop dla ucznia”?

Jak zawsze w polskiej polityce bywa – są dwa obozy. Poprzednia władza twierdzi, że program był szansą dla najmłodszych, aby rozwijać się w kierunku technologii komputerowych. Obecna władza twierdzi, że była to zwyczajna kiełbasa wyborcza, która nie miała opracowanego żadnego programu i miała na celu zachęcić Polaków do głosowania w wyborach. Zapewne obydwie strony mają częściową rację, ale najważniejsze w tym wszystkim są dzieci. To one zasługują na odpowiedni program, który będzie współdziałał z systemem edukacji, a nie przechodził obok niego.